Gruzińskie władze bez zahamowań. Opozycjonista skazany
Gruzja jak Rosja, Węgry i Azerbejdżan. Gruzińskie Marzenie wsadza opozycjonistów do więzienia.
Siedem miesięcy w więzieniu i dwa lata zakazu sprawowania funkcji publicznych, taki wyrok dostał lider gruzińskiej opozycji Zurab Dżaparidze za niestawienie się przed komisją parlamentarną. Komisją, którą w lutym powołała partia Gruzińskie Marzenie, by rozliczyć początkowo rządy prezydenta Micheila Saakaszwilego, teraz wszystkich krytyków, także swoich byłych premierów.
Gruziński parlament jest w pełni kontrolowany przez Gruzińskie Marzenie i jego przybudówki. Zniesiono obowiązek konsultowania czegokolwiek, więc nowelizacje ustaw i nowe prawa uchwalane i wprowadzane są w błyskawicznym tempie. Posłowie przychodzą tylko wciskać przyciski, mówiła niedawno we francuskim senacie była prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili. Dwa dni, trzy czytania i podpis prezydenta.
Dżaparidze nie jest jedynym opozycjonistą, który nie stawił się przed komisją i nie zapłacił grzywny. Podobne wyroki czekają pewnie kolejnych, Nikę Melia, Nikę Gwaramię.
Aż 15 lat więzienia grozi za to liderowi opozycyjnego ugrupowania Za Gruzją Giorgiemu Gacharii, byłemu premierowi z ramienia Gruzińskiego Marzenia. On, w przeciwieństwie do wszystkich innych, stawił się przed komisją. Został jednak wezwany drugi raz. Oskarża się go teraz o utratę gruzińskiego terytorium. Gacharia to bardzo złożona postać. To on odpowiada m.in. za brutalne tłumienie protestów w 2019 roku, ale nie takie zarzuty usłyszał. Już tłumaczę.
Rok 2008 - Rosja atakuje Gruzję i zajmuje dwie prowincje Abchazję i Osetię Płd. Wchodzi głęboko w terytorium gruzińskie, blisko stolicy i choć tę wojnę określano często jako 5-dniową, to faktyczne wycofywanie rosyjskich wojsk trwało o wiele dłużej. Od 2008 roku Rosjanie wytyczają pseudo granicę na linii Osetii Płd. i Gruzji, stawiają zasieki, słupy graniczne, często w nocy i tak metr po metrze zagarniają ziemię. Gruzińskie władze przez lata alarmowały o tym na arenie międzynarodowej i woziły gości politycznych na wycieczki pokazujące wsie przedzielone przez rosyjskie druty. Teraz, w 2025 r., w Tbilisi działa komisja parlamentarna, która ma na celu udowodnienie, że to nie Rosja jest agresorem. W 2019 roku, kiedy Gacharia był ministrem spraw wewnętrznych, gruzińskie służby postawiły posterunek policyjny na rzekomej granicy gruzińsko-osetyjskiej. Wywołało to ostry sprzeciw Osetii Płd., napięcia i kolejne posterunki rosyjskie, a także przesunięcie tzw. granicy i utratę gruzińskiego terytorium. Władza w Tbilisi winą za tę sytuację oskarża w 2025 r. nie Rosję, nie władze w Osetii Płd., ale byłego premiera.
Trudno krótko podsumować wszystko to, co się dzieje teraz w Gruzji, jeśli chodzi o represje, szczególnie siedząc właśnie na konferencji w Poznaniu, ale w skrócie tylko, wobec protestujących:
[tutaj dodam, średnie wynagrodzenie w Gruzji 2,2 tys. lari, czyli ok. 3 tys. zł]
Grzywny za blokowanie ulicy (do 4 tys. lari).
Grzywny za posty w mediach społecznościowych krytyczne wobec władzy - na razie ponoć 17 osób - zwykle 4 tys. lari.
Niszczenie mienia jak kamery czy rzekome ataki na policjantów - od trzech lat więzienia, także 4,5 roku.
Kilkadziesiąt osób w aresztach już po parę miesięcy czekają na wyroki, prawdopodobnie więzienie jak wyżej.
FARA, czyli monitoring finansowania zagranicznego - urzędnicy pytają już o źródła finansowania, ale przede wszystkim o odbiorców, nawet osoby, które kiedyś wyjechały np. na wymianę, konferencję, wszystkie dane.
Przygotowywana jest ustawa, która zobowiąże do akceptacji wszystkich dotacji przez władzę. W odpowiedzi na prace nad tym prawem Wielka Brytania odwołała program grantowy na działania monitorujące uczciwość i przejrzystość wyborów lokalnych w Gruzji. Nie dlatego, że nie zależy im na demokracji w Gruzji, ale z obawy, żeby się nie okazało potem, że muszą wyjawić wszystkich grantobiorców i ich działania, i tym samym właściwie skazać ich na więzienie.
Wybory lokalne w Gruzji
A skoro już mowa o wyborach lokalnych, planowanych na jesień, to jest to temat, który podzielił opozycję. Tak, blok opozycyjny był od zawsze podzielony i jednoczył się tylko pod parasolem Zurabiszwili i sztandarem - precz z Iwaniszwilim, miliarderem, który założył Gruzińskie Marzenie. Teraz nie ma też zgody, czy startować w wyborach czy nie.
Część uważa, że nie należy brać udziału w czymś, co nie będzie uczciwe i da tylko okazję Gruzińskiemu Marzeniu do wzmocnienia. Część z kolei uważa, że trzeba walczyć o bastiony opozycji. Politycy byli tak niezdecydowani, że zlecili badanie opinii publicznej. 54 proc. badanych chce, by opozycja wzięła udział w wyborach samorządowych. Zaś 55 proc. wyborców opozycji pójdzie zagłosować tylko, jeśli będą też zorganizowane ponowne wybory parlamentarne.
Z UE płynie niejasny przekaz. Zapytałam nawet Rasę Juknevičienė, czy tak jak piszą gruzińskie media, europarlamentarzyści zachęcają do wzięcia udziału w wyborach, ale nie otrzymałam jeszcze wyjaśnienia, co autorzy mieli na myśli.
Udział w wyborach teraz w Gruzji to rzeczywiście nikła szansa na wygraną, nawet w dotychczasowych bastionach opozycji. Dostrzegam jednak inny problem. Jeśli ludzie nie pójdą głosować, to pogłębi się indyferentyzm polityczny, a na tym właśnie zależy Gruzińskiemu Marzeniu, na marazmie, obojętności i wycofaniu z polityki, życiu gdzieś obok. Poznałam ostatnio w Gruzji twórców ruchu socjaldemokratycznego i widzę jak oni walczą z tym na socjalach, jak prawie każdy post jest o tym, że trzeba być aktywnym i trzeba się interesować. To trudna walka.
Prezydentka Zurbaiszwili ma teraz pełno wystąpień w Europie, w których zwraca uwagę na rolę Rosji w tym wszystkim, na wojnę hybrydową i jest w tym coś. To wybielanie roli Rosji w historii Gruzji, tego, że to okupant, agresor, ta powtarzalność narracji Moskwy i Tbilisi nie jest przypadkowe. Ale to nie tylko Rosja, to relacje z Chinami, Azerbejdżanem i Węgrami, to czerpanie garściami z Victora Orbana, tego, że trzymasz się jakiegoś kłamstwa, spisku. Premier Węgier ma Sorosa, który jest wszystkiemu winny, a Gruzińskie Marzenie ma swoje „deep state”, tajne struktury, które nie wiadomo czym są, ale zdecydowanie są winne wszystkiemu, co złe w przeszłości i w przyszłości też.
Piszę to wszystko w biegu, pamiętając o Azerbejdżanie i Armenii, ale pomyślałam, że nie może znowu to umknąć, bo my media jesteśmy teraz zabiegani i kolejne wojny nie pomagają w dostrzeganiu Kaukazu Płd.
Sytuacja na Kaukazie Płd. zmienia się dynamicznie. Nie przegap kolejnego numeru i zapisz się:
Możesz też po prostu docenić moją pracę, kupując mi kawę albo/i wspierając Polską Misję Medyczną działającą w Ukrainie. Jeśli newsletter to dla Ciebie za mało, to zapraszam na moje konta: Instagram, Whatsapp - tu wrzucam masę linków do raportów, analiz, informacji o webinarach.