Gruzja odlicza do historycznych wyborów. Czy Zachód straci Tbilisi?
To wydanie newslettera pozostanie otwarte aż do wyborów.
Wybory w Gruzji. Rosja kontra Zachód
O zbliżających się wyborach parlamentarnych w Gruzji trudno myśleć już inaczej niż jak o walce o wszystko. Tak przedstawiają je czołowe obozy polityczne w kraju. Gruzińskie Marzenie, rządzące od 2012 r., utrzymuje, że 26 października Gruzini będą wybierać między pokojem a wojną. Wygrana Gruzińskiego Marzenia to oczywiście pokój, wygrana opozycji - wojna. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś nie zrozumiał przekazu, na gruzińskich ulicach pojawiły się billboardy.
Ale nie tylko partia rządząca stawia sprawę na ostrzu noża. Opozycja także przedstawia głosowanie jako wybór między Zachodem a Rosją. I o ile straszenie Gruzińskiego Marzenia wojną jest manipulacją, o tyle obawy opozycji, że Gruzja wejdzie w rosyjski model rządzenia, są niestety uzasadnione.
Jeszcze Gruzja, czy już Rosja?
Gruzja dwa tygodnie przed wyborami to kraj, w którym od sierpnia obowiązuje ustawa o przejrzystości zagranicznych wpływów, zwana powszechnie przez krytyków “rosyjskim prawem” lub “ustawą o zagranicznych agentach”. To ustawa, która wprost, i Gruzińskie Marzenie tego nie ukrywa, uderza w krytyczne wobec władzy media i organizacje pozarządowe, a przy okazji cały trzeci sektor.
Jej przyjęcie spowodowało falę krytyki ze strony UE oraz USA i wstrzymanie finansowania. Zachód pierwszy raz od dawna nie poprzestał na grożeniu palcem, tylko naprawdę przykręcił kurek z pieniędzmi, a było ich naprawdę nie mało. Poniżej dotacje z USA w 2023 r.
Nie mniejsze znaczenie ma Unia Europejska, która od 2014 r., czyli od podpisania przez Tbilisi umowy stowarzyszeniowej z UE, wpompowała w Gruzję ponad miliard euro. Do tego trzeba jeszcze doliczyć inwestycje od poszczególnych krajów członkowskich UE. Dotacje kierowane były nie tylko do mediów i organizacji pozarządowych działających na rzecz rozwoju demokracji, ale w działania w rolnictwo, pobudzanie przedsiębiorczości czy wspieranie marginalizowanych grup, np. niepełnosprawnych. Od miesięcy fundusze są ograniczane. Ostatnio anulowano 121 mln euro, które UE miała przeznaczyć na rozwój gospodarki Gruzji i wsparcie jej drogi do członkostwa.
Równolegle Stany Zjednoczone zdecydowały się na sankcje wobec osób “odpowiedzialnych za podważanie demokracji w Gruzji lub współwinnych w tym procesie”. Na dwóch gruzińskich funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa nałożono sankcje finansowe, a na ponad 60 Gruzinów, w tym wysokich rangą urzędników rządowych, nałożono ograniczenia wizowe. (Wbrew licznym apelom opozycji, PE, a także doniesieniom medialnym, UE i USA nie nałożyły sankcji na założyciela Gruzińskiego Marzenia Bidzinę Iwaniszwilego i jego rodzinę).
Podczas wizyty w USA z okazji szczytu ONZ premier Irakli Kobachidze został pozbawiony zaproszenia na imprezę w Białym Domu. Amerykańska ambasada w Tbilisi nie ukrywała, że to z powodu “rosnącego zaniepokojenia antydemokratycznymi działaniami gruzińskiego rządu, dezinformacją i negatywną retoryką wobec USA i zachodnich partnerów”. Unijny ambasador w Gruzji Paweł Herczyński potwierdził z kolei, że instytucje UE podjęły decyzję o wstrzymaniu wszelkich spotkań na wysokim szczeblu z przedstawicielami gruzińskich władz.
Rosyjskie prawo 2.0
To wszystko nie powstrzymało jednak Gruzińskiego Marzenia przed uchwaleniem kolejnej ustawy żywcem jakby skopiowanej z Rosji. Na początku października, odrzucając weto prezydentki, przewodniczący parlamentu podpisał homofobiczną ustawę o ochronie wartości rodzinnych i nieletnich. Nowe prawo nie tylko uderza w społeczność LGBTQ+, ale też nakręca spiralę nienawiści wobec niej.
O założeniach ustawy pisałam w kwietniu: małżeństwo to tylko związek kobiety i mężczyzny; dziecko może być wychowywane tylko przez małżeństwo (zgodne z gruzińskim prawem) lub przez osobę heteroseksualną; jakakolwiek interwencja medyczna związana ze zmianą płci jest zabroniona; w oficjalnych dokumentach państwowych są tylko dwie płcie: męska i żeńska; zabroniona jest jakakolwiek "promocja", udzielanie informacji na temat rodziny lub związków intymnych osób tej samej płci, kazirodztwa [tak to w jednym ciągu - przyp. mój], adopcji lub pieczy zastępczej nad małoletnim przez parę tej samej płci lub osobę nieheteroseksualną, interwencji medycznych związanych ze zmianą płci; tak samo jak rozpowszechnianie utworu, programu lub innego materiału o wspomnianej treści.
Gruziński rząd wybiela Rosję. Czy Gruzja jest jeszcze sojusznikiem Polski?
Wspomniane dwie ustawy to dla wielu wystarczający powód, by nazywać Gruzińskie Marzenie partią prorosyjską. Nie brakuje jednak nadal głosów, że działania partii rządzącej to nic innego jak walka o przetrwanie i chęć utrzymania się u władzy. Długo przychylałam się do tej opinii, ale dziś uważam, że jedno nie wyklucza drugiego. I jak nigdy wcześniej powinno to wzbudzać zainteresowanie i troskę także w Polsce. (Na poziomie MSZ i prezydenta RP budzi.)
Gruzińskie Marzenie coraz bardziej wybiela Rosję. Kiedyś robiło to głównie w kontekście Ukrainy, teraz także w przypadku samej Gruzji. Taka postawa jest sprzeczna z tym, co w Polsce rozumiemy jako bezpieczeństwo. W naszym interesie jest bowiem, by jak najmniej krajów zbliżało się do Rosji. Kraj, który nie nazywa Rosjan agresorami i który pogłębia relacje z Rosją, kiedy my i UE je ograniczamy, nie może być postrzegany jako nasz sojusznik.
Premier Irakli Kobachidze na Szczycie Przyszłości ONZ we wrześniu opowiadał, jak mimo okupacji Gruzja wspaniale się rozwija. Ani razu nie wspomniał o Rosji. Pytany o to przewodniczący sejmowej komisji ds. zagranicznych Nikoloz Samcharadze, tłumaczył mi, że przecież wszyscy wiedzą, kto okupuje Gruzję i nie trzeba tego podkreślać. Zaś Bidzina Iwaniszwili, miliarder i założyciel Gruzińskiego Marzenia, w rzeczywistości rzeczywisty przywódca kraju od 2012 r., stwierdził, że Gruzja powinna przeprosić obywateli Osetii Płd. za atak w 2008 r..
Rosja korzysta z chwili i regularnie komentuje sytuację w Gruzji, wyrażając albo podziw, albo chęć wsparcia władzy w Tbilisi. Władimir Putin zliberalizował właśnie ruch bezwizowy dla Gruzinów. Prezydent Rosji w maju zeszłego roku zniósł swój zakaz lotów do Gruzji, a także wprowadził możliwość wjazdu do 90 dni bez wizy. Jego najnowszy dekret znosi ów limit oraz konieczność uzyskania wizy pracowniczej dla Gruzinów. “Stosunki między państwami to jedno. Czym innym są stosunki humanitarne, gdy mówimy o dialogu między ludźmi z dwóch krajów. On nigdy nie ustał. Mamy dużą gruzińską diasporę, a nasi turyści podróżują do Gruzji”, tłumaczył rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Obok tych nadzwyczaj ciepłych komentarzy polityków, Służba Wywiadu Zagranicznego FR co miesiąc “ostrzega”, że OBWE/ODIHR, czyli organizacja odpowiedzialna za obserwację wyborów, ma już gotowy krytyczny raport na temat głosowania 26 października. Ów raport miał zlecić Departament Stanu USA. Podobne “doniesienia” dotyczą planowanych zamachów stanów i rewolucji.
I można by to wszystko uznać tylko za rosyjską prowokację, bo to jest rosyjska prowokacja. Problem w tym, że narracja Kremla bardzo często jest zbliżona do tego, co mówi Gruzińskie Marzenie: że bliżej nieokreślona “globalna partia wojny” (niby Zachód, ale nie do końca wiadomo, kto konkretnie) chce wpłynąć na wybory, że chce wciągnąć Gruzję w wojnę. Dlatego przeciwników należy uciszyć.
Gruzińskie Marzenie zapowiedziało właśnie uruchomienie kolejnej procedury impeachmentu wobec prezydentki Salome Zurabiszwili. Gruzińskiemu Marzeniu po raz kolejny nie spodobały się zagraniczne wizyty głowy państwa (także w Polsce), podczas których otwarcie krytykowała rząd i przypominała o prozachodnich aspiracjach gruzińskiego społeczeństwa. Przynajmniej wg badań ok. 90 proc. Gruzinów opowiada się za integracją z UE.
Tak wygląda Gruzja dwa tygodnie przed wyborami, z perspektywy zagranicy. Nie trudno sobie wyobrazić, że dla większości gruzińskich wyborców najważniejsze są sprawy bieżące, praca, dobra pensja czy emerytura, niskie koszty utrzymania, a nie czy Gruzja będzie postrzegana na arenie międzynarodowej jako prozachodnia czy prorosyjska.
Gruzja przed wyborami. Kto się liczy i jak?
Dlatego teraz kilka słów o sytuacji politycznej.
Zacznę od fragmentu mojego ostatniego newslettera “Tak się wygrywa wybory w Gruzji [KULISY]”.
Lewan Kachiszwili, analityk polityczny: “W Gruzji mamy w tej chwili trzy koalicje przedwyborcze i jednego Giorgiego Gacharię, czyli partię byłego premiera, kiedyś z ramienia Gruzińskiego Marzenia. Moim zdaniem to najbardziej optymalna konfiguracja.
Pierwsza - Jedność. Ratujmy Gruzję - to Zjednoczony Ruch Narodowy (ZRN), założony przed laty przez byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, oraz Strategia Agmaszenebeli i partie skupione wokół nich.
Drugi - Koalicja na rzecz zmian - to była ekipa Zjednoczonego Ruchu Narodowego, czyli ugrupowanie byłego przewodniczącego ZRN Niki Melii i Niki Gwaramii zwane Ahali (nowy po gruzińsku) oraz Girchi i Droa.
Trzeci zaś to Silna Gruzja - to blok z takimi partiami jak Lelo dla Gruzji czy Dla ludzi, które pozycjonują się tak samo daleko od Gruzińskiego Marzenia, jak i Zjednoczonego Ruchu Narodowego.
AgFilipiak: Czyli mamy tak, upraszczając: 1. blok oparty o partię założoną przez Saakaszwilego, 2. blok założony przez byłą ekipę Saakaszwilego, 3. blok partii, które nigdy z ZRN nie współpracowały oraz partię byłego premiera Gruzji, który zasłynął między innymi ze spacyfikowania pokojowej demonstracji. Pytany o to mówił mi jeszcze rok temu, że niczego nie żałuje. Tak na marginesie.
Lewan Kachiszwili: Gruziński wyborca postrzega to tak: Gruzińskie Marzenie, Zjednoczony Ruch Narodowy i wszyscy inni. I właśnie ci pozostali muszą tworzyć blok, bo skoro nienawidzisz Gruzińskiego Marzenia i Zjednoczonego Ruchu Narodowego, i nie masz innej opcji, to nie idziesz na wybory. Tak rozumują ludzie. Dlatego potrzebna jest alternatywa. Alternatywą jest właśnie też były premier Gacharia, bo wyborcy chcą kogoś, kto ma doświadczenie. To on prawdopodobnie ma największe szanse na przyciągnięcie wyborców Gruzińskiego Marzenia.
Świadomie upraszczam opozycję. Dokładny opis partii opozycyjnych znajdziecie tutaj. Giorgi Lomsadze jak zawsze rzeczowo, z dystansem i przystępnie dla nas, cudzoziemców.
Opozycja idzie do wyborów jednym frontem, a podstawą owego zjednoczenia ma być podpisana z inicjatywy prezydentki Zurabiszwili Karta Gruzińska. Zakłada ona powołanie wspólnego opozycyjnego rządu i przeprowadzenie koniecznych reform, by Gruzja wróciła na ścieżkę demokratyzacji i integracji z UE, w tym odwołanie ustawy o zagranicznych agentach.
Opozycyjni politycy nie mówią głośno, kto miałby zostać premierem. Katia Dekanoidze, była bliska współpracowniczka Saakaszwilego, była ministra i była szefowa policji w Ukrainie, obecnie obok Zjednoczonego Ruchu Narodowego, ale w tym samym bloku, zapewniała mnie niedawno w Warszawie, że nie ma żadnych rozmów o nazwiskach. Najpierw trzeba wybrać wybory. Brzmi logicznie, bo wiadomo, że współpraca tylu tak różnych od siebie partii, które łączy głównie chęć odsunięcia od władzy Gruzińskiego Marzenia, już będzie wyzwaniem. Tymczasem prezydentka Zurabiszwili w jednym z wywiadów stwierdziła ostatnio, że ona już wybrała premiera, że jest to kandydat/kandydatka bez zaplecza politycznego.
Więcej o tym o tym, jak się wygrywa wybory w Gruzji:
Gruzińskie Marzenie. Program wyborczy
Właściwie wszystko, co działo się w tym roku, przyjęcie ustaw o “ochronie wartości rodzinnych” czy “rosyjskiego prawa” należy postrzegać jako kampanię wyborczą Gruzińskiego Marzenia. Podobnie podwyżki dla budżetówki, amnestię więzienną czy zwiększenie funduszu kościelnego (piszę o tym na bieżąco). Tak samo wszechobecną antyzachodnią narrację (spotkania partyjne, wiece, prorządowe media, kampanie zewnętrzne, plakaty) o tym, że Zachód chce otwarcia w Gruzji drugiego frontu przeciw Rosji, a wygrana opozycji jest tożsama z wciągnięciem kraju w wojnę. Bidzina Iwaniszwili, założyciel Gruzińskiego Marzenia, wprost też deklaruje, że po wygranych wyborach zacznie się delegalizacja opozycyjnych partii.
Niemniej na początku miesiąca, z lekkim opóźnieniem, bo premier z USA wrócił z COVID-19, partia rządząca przedstawiła swój oficjalny program i wizję Gruzji w 2028 roku.
Przez najbliższe cztery lata Gruzja ma się rozwijać gospodarczo, wzbogacić się o czteropasmowe autostrady (np. Batumi-Tbilisi) czy port w Anakli i rozbudowane lotnisko w pobliżu Tbilisi. (Śledząc regularne raporty Transparency International Georgia, za tymi inwestycjami od razu widzę okazje do korupcji). Jeśli Gruzińskie Marzenie wygra, to do sektora rolniczego popłynie 1,5 mld dol., a do 2030 roku Gruzja uzyska niezależność energetyczną dzięki zielonym źródłom energii (to też niezłe pole do niszczenia przyrody, lokalnych społeczności i przekrętów).
Wygrana partii rządzącej ma też oznaczać podwyżki dla emerytów i nauczycieli w przedszkolach, szkołach artystycznych i sportowych, a także równowartość 11 mln dol. dla artystów oraz tysiąc mieszkań dla policjantów i tyle samo dla żołnierzy. Według premiera Gruzja ma przed sobą dwa narodowe zadania: “przywrócenie integralności terytorialnej" i “likwidację ubóstwa".
Co z Gruzją na arenie międzynarodowej?
W relacjach zagranicznych ma nastąpić reset w stosunkach z USA (liczą bardzo na zwycięstwo Donalda Trumpa) i UE oraz rozwój pragmatycznych relacji z Rosją. “Integracja europejska pozostaje jednym z głównych priorytetów polityki zagranicznej, a Gruzja dąży do pełnego przygotowania się do członkostwa w UE do 2030 r.”. Tak, deklaracja, że Gruzja razem z Osetią Płd. i Abchazją (tereny okupowane przez Rosję od 2008 r.) będzie gotowa w 2030 roku przystąpić do UE, nadal aktualna.
“Jak tylko skończy się wojna w Ukrainie, czyli skończy się pierwszy front, natychmiast zostanie usunięte zainteresowanie drugim frontem i relacje między Gruzją a Stanami Zjednoczonymi zostaną wznowione" – stwierdził premier. To zdaje się wiara, że jeden telefon Trumpa do Putina kończy wojnę.
Kto wygra wybory w Gruzji?
Naprawdę trudno to przewidzieć. Obie strony są przekonane o swoim zwycięstwie. Opozycja być może za bardzo. Pisał też o tym niedawno Joshua Kucera powołując się na najnowsze raporty, w tym przedwyborczą misję amerykańskiego Instytutu McCaina:
Przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego, mediów i opozycji są przekonani, że gruzińscy wyborcy zwrócili się przeciwko [Gruzińskiemu Marzeniu] i postrzegają wybory jako wybór między Zachodem a Rosją. Nawet przy zastraszaniu wyborców i możliwej manipulacji są przekonani, że [Gruzińskie Marzenie] nie może wygrać. (…).
Temu przekonaniu zaprzeczyli jednak ci, którzy uważnie śledzą opinie wyborców i spędzają czas poza Tbilisi. Donoszą oni, że najważniejszymi kwestiami dla większości Gruzinów są gospodarka i miejsca pracy, a nie członkostwo w UE oraz przesłanie Gruzińskiego Marzenia, że kraj musi osiągnąć porozumienie z Rosją.
Osobiście będą mogła to potwierdzić dopiero 24 października, kiedy wyląduję na miejscu, ale moje długoletnie doświadczenie z Gruzją też mi to podpowiada. Że Gruzińskie Marzenie całkiem legalnie może wygrać te wybory. Nie na takim poziomie, o którym marzą, czyli prawie 60 proc. oczywiście. Tak jak pisałam ostatnio, Gruzińskie Marzenie ma podstawowe narzędzia do wygrywania wyborów: władzę, środki finansowe, ponad 30 proc. siły roboczej w budżetówce, czyli na garnuszku państwa oraz silne struktury lokalne. Ma też media.
Na Meduzie znajdziecie dziennikarskie śledztwo o Hunnewell Partners, londyńskiej firmie private equity, do której należą prorządowa telewizja Imedi oraz Liberty Bank, trzeci co do wielkości pożyczkodawca w kraju, który ma monopol na wydawanie wszystkich emerytur i świadczeń socjalnych. Istnieje podejrzenie, że Liberty Bank, obsługujący 354 tys. gruzińskich emerytów, najzwyczajniej w świecie okrada ich, wprowadzając w błąd na temat oprocentowania pożyczek. Według Meduzy sądy przymykają oczy na działania Liberty Bank w zamian za mocną propagandę Gruzińskiego Marzenia w Imedi.
I tu przechodzimy do sedna, co mam na myśli, pisząc, że władza ma media. Przykłady fake newsów w prorządowej telewizji Imedi:
Kluczowymi przykładami są fałszywe doniesienia, że Kalifornia zezwala na operacje afirmacji płci u dzieci bez zgody rodziców, czy fałszywe informacje o przekazaniu przez Ukrainę aktywów państwowych amerykańskim korporacjom w zamian za pomoc w odbudowie. (…) Inne doniesienia zawierały zmanipulowane cytaty zagranicznych urzędników, stwarzające wrażenie obojętności UE wobec kontrowersyjnej ustawy o “zagranicznych wpływach" lub że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przyznaje, że rozszerzenie NATO spowodowało wojnę na Ukrainie (narracja Putina).
“Przed wyborami poruszali trzy główne tematy: wojnę, suwerenną demokrację i kwestie związane z tożsamością” – wyjaśnia cytowana przez Meduzę Tamara Kincuraszwili, dyrektorka Media Development Foundation. “Cała idea polega na tym, aby pokazać, że na Zachodzie nie ma demokracji. Aby zasiać nieufność do liberalnego porządku, ponieważ ci ‘zboczeńcy’ są ostatecznie zbyt słabi, aby nas chronić".
Z drugiej strony Gruzińskie Marzenie rządzi już 12 lat i społeczeństwo, jeśli nawet nie z buntu przeciwko “rosyjskiemu prawu” czy prorosyjskiej retoryce, może zwyczajnie chcieć zmiany. Komentatorzy zgodnie przyznają, że w wyborach 26 października ważne będą dwie grupy: młodzież i diaspora.
Według oficjalnych statystyk około 170 tys. Gruzinów w wieku od 18 do 21 lat będzie mogło po raz pierwszy głosować w wyborach parlamentarnych, a ich głosy ma dostać opozycja. Podobnie w przypadku diaspory, choć udział gruzińskich emigrantów w wyborach był do tej pory nieznaczny. Uprawnionych do głosowania jest w sumie 3,4 mln.
Wybory w Gruzji. Sondaże przedwyborcze
Przyznaję, że patrzę na nie z dystansem. Nie tylko ze względu na zleceniodawców. W Gruzji respondenci często nie odpowiadają szczerze na pytania odnośnie preferencji politycznych.
Publikowane w ostatnim czasie sondaże przedwyborcze w Gruzji przeprowadzają dwa ośrodki badania opinii publicznej: Edison Research (na zlecenie opozycyjnej Formula TV) i Gorbi (na zlecenie wspomnianej już prorządowej Imedi TV). Wynik różnią się znacznie, jeśli chodzi o Gruzińskie Marzenie. Posłużę się tu grafiką Civil.ge (grafika linkuje do tekstu).
W sondażu dla prorządowej telewizji Gruzińskie Marzenie ma prawie 60 proc. poparcie, dla opozycyjnej stacji już “tylko 33 proc.”. Opozycja patrzy na wszystkie trzy bloki i partię Gachari dla Gruzji, sumuje i widzi szansę na wygraną.
Wybory parlamentarne w Gruzji odbędą się 26 października. Pierwszy raz 150 posłów zostanie wybranych w pełni proporcjonalnych wyborach. Piszę tylko o partiach mających szanse (wg sondaży) na przekroczenie 5 proc. progu wyborczego i takich, które mogą odegrać kluczową rolę w tych wyborach, ale Centralna Komisja Wyborcza zarejestrowała w sumie 18 partii i koalicji.
Nowością w tym roku jest także głosowanie elektroniczne, w ponad 90 proc. komisji wyborczych. Teoretycznie powinno to uniemożliwić pewne oszustwa, ale jak pisałam ostatnio, system kupowania głosów jest naprawdę dobrze rozbudowany. Dlatego obok obserwatorów z ramienia OBWE/ODIHR, nad przebiegiem głosowania i liczenia będą czuwali także obywatelscy obserwatorzy z Gruzji.
Mój plan na wybory
Będę w Gruzji od 24 do 31 października (jeśli sytuacja pozwoli na wyjazd). Zastanawiałam się jak najlepiej Państwu oddać, to co się tam będzie działo, czy korzystać z mediów społecznościowych. Ostatecznie jednak zdecydowałam się na codzienne relacje w newsletterach. Będą to moje obserwacje, rozmowy i refleksje z każdego dnia. Moja rutyna podczas wizyt w Gruzji, to spotkania z liderami opozycji. Nie inaczej będzie tym razem. Nie mam zbyt wiele czasu (moja praca zawodowa to tworzenie “Forbes Women”), ale postaram się też wyskoczyć poza Tbilisi. W końcu 70 proc. Gruzinów mieszka poza stolicą.
Dzisiejszy numer w całości poświęciłam Gruzji. Piszę jednak też o Armenii i Azerbejdżanie, o Rosji, która nie chce odpuścić Kaukazu Płd. i USA, które przynajmniej jeszcze chwilę będą dla Kaukazu Płd. ważne.
Zapisz się na mój newsletter i śledź na bieżąco istotne wydarzenia:
Możesz też docenić moją pracę, kupując mi kawę, o tutaj albo/i wspierając Polską Misję Medyczną działającą w Ukrainie.
Jeśli newsletter to dla Ciebie za mało, to zapraszam na moje konta: Facebook, Instagram, Whatsapp oraz LinkedIn.