Stało się! Gruzja bliżej UE, ale jest pewien problem [post otwarty]
Prosto z Tbilisi: dlaczego przyznanie statusu nie jest jednoznacznie dobrą informacją. Komentarz
Do soboty jestem w Gruzji. Zapraszam do tymczasowego śledzenia mojego profilu na instagramie (AgFilipiak), gdzie na bieżąco dzielę się z kim rozmawiam i czego się dowiedziałam.
Gruzja rozumiana jako kraj zasługuje na status kraju kandydującego do UE. Jako kraj, czyli jako społeczeństwo, w którym 89 proc. popiera integrację z UE czy cała rzesza urzędników, którzy od lat ciężko pracują, próbując dostosować gruzińskie prawo do unijnego (i jak mi tłumaczyło kiedyś biuro w Brukseli, robią to bardzo dobrze).
Czy zasługuje na to gruziński rząd? Tu można mieć już wątpliwości. Choć rządzące Gruzińskie Marzenie utrzymuje, że nie można oddzialać narodu od rządu, bo to ten naród, popierający przystąpienie do UE, wybiera od 2012 roku GM i gwarantuje mu niepodzielną władzę.
Gruzja bliżej UE czy Rosji?
Kiedy w 2022 roku Ukraina i Mołdawia uzyskały status kraju kandydującego, a Gruzja otrzymała tylko perspektywę i listę 12 rekomendacji, Unia Europejska popełniła błąd. Nastawiła na siebie pułapkę. Już wyjaśniam.
W czerwcu 2022 roku zarzucano Gruzji oficjalnie: problemy z niezależnością sądów, brak wolności mediów, ogromną polaryzację środowiska politycznego, izolowanie społeczeństwa obywatelskiego i ograniczanie jego wpływu na kierunek, w którym zmierza kraj, problemy z niezależnością mediów, swobodą wypowiedzi, brak ochrony praw mniejszości czy w końcu brak działań na rzecz zwalczania oligarchów. Nieoficjalnie mowa była o braku krytycznej postawy wobec Rosji po agresji na Ukrainę, kłótniach na linii Kijów-Tbilisi oraz o odsiadującym wyroki byłym prezydencie Micheilu Saakaszwilu.
Półtora roku później żaden z powyższych problemów nie został rozwiązany. To znaczy poczyniono pewne zmiany. Jak mi ostatnio tłumaczyła gruzińskia posłanka, wiceprzewodnicząca parlamentarnej komisji ds. międzynarodowych, przyjęto ponad 100 zmian w prawie, ale żadna z nich nie dotyczyła kluczowych kwestii: gwarancji uczciwych wyborów, niezależności sądów czy czegoś co KE określa jako zgodność z polityką zagraniczną UE, czyli np. relacji z Ukrainą.
Komisja Europejska szykując raport i rekomendację miała do wyboru:
nie rekomendować nadania Gruzji statusu kraju kandydującego - Gruzińskie Marzenie miało już na to gotową odpowiedź, zgodną z powszechnie rozpowszechnianą antyzachodnią narracją, żeby nie powiedzieć propagandą: że oto UE karze Gruzję, że nie otworzyła drugiego frontu przeciwko Rosji i nie przystąpiła do sankcji unijnych nałożonych na Rosję. Gruzińskie społeczeństwo wprawdzie w 89 proc. popiera przystąpienie do UE, ale po zeszłorocznej odmowie i - co naprawdę ważne - przyznaniu statusu Ukrainie i Mołdawi (które w ocenie nie tylko Gruzinów radzą sobie w tym procesie gorzej niż Gruzja) jest też mocno sfrustrowane. Nie wiadomo czy ewentualne rozczarowanie i złość skierowana byłaby tylko przeciwko rządowi, czy też Gruzińskie Marzenie odwróciłoby nastroje i zmniejszyło społeczne poparcie dla UE.
zarekomendować nadanie statusu z dodatkowymi warunkami lub nie - od ponad roku rząd w Tbilisi i przedstawiciele Gruzińskiego Marzenia często działają tak, że można mieć wątpliwości, czy rzeczywiście podzielają unijne wartości. Lista tu jest długa i stali czytelnicy newslettera ją znają: od prób wprowadzenia rejestru tzw. zagranicznych agentów, po pogłębianie relacji ekonomicznych z Rosją, kończąc na ostatniej próbie impeachmentu prezydentki z powodu jej zagranicznych podróży i lobbingu na rzecz integracji europejskiej. Rekomendacja nadania i poźniej samo nadanie statusu kraju kandydującego zdaje się zamiatać to wszystko pod dywan. “Opozycja mówi, że jesteśmy prorosyjkim rządem? - To absurd, sama UE mówi, że tak nie jest.”
Jak KE umocniła rząd w Tbilisi
Sami widzicie, że KE zapędziła się w kozi róg. W opublikowanym w środę raporcie technicznym rekomenduje nadanie Gruzji statusu kraju kandydującego. Gruzini niby się cieszą, gratulują sobie, publikują posty z unijnymi flagami, oświetlają budynki unijnymi kolorami, ale premier od razu powiedział: to nasza zasługa, opozycja i prezydentka przez ostatnie 10 lat niczego nie zrobili.
Opozycja zaś robi dobrą minę i mówi: to zwycięstwo narodu gruzińskiego, zwycięstwo nad rosyjskim rządem Iwaniszwilego (tak mi mówił dziś lider największej partii opozycyjnej Zjednoczonego Ruchu Narodowego, Lewan Chabeiszwili) i idzie w zaparte, że tylko opozycja jest naprawdę prozachodnia.
Kiedy rozmawiałam w poniedziałek z Niką Gwaramią, szefem największej, drugiej w kraju, antyrządowej TV - Mtawari TV, więzionym za ponoć absurdalne zarzuty i ułaskawionym po naciskach UE przez prezydentkę, to usłyszałam: Gruzja zasługuje na status, ale status kraju kandydującego umocni Gruzińskie Marzenie i da mu zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.
Czołowe partie opozycyjne swoją pozycję budują głównie na kontraście: my jesteśmy prounijni, prozachodni a Gruzińskie Marzenie nie. W chwili kiedy GM uzyskuje status kraju kandydującego, to założenie jakby traci sens. Choć Chabeiszwili zapewniał mnie dzisiaj, że nie. Przez całą rozmowę nie mówił o rządzie inaczej niż “rosyjski rząd”.
Wszyscy dziś mówili o roli narodu gruzińskiego. Nawet KE w raporcie czy Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, wspominają o roli Gruzinów i Gruzinek w tej rekomendacji. Ostatecznie jednak partnerem UE jest rząd. Zwrócił mi na to uwagę Giorgi Kandelaki, były poseł Zjednoczonego Ruchu Narodowego, dziś działający w organizacji zajmującej się pamięcią o Stalinie w Gruzji (opowiem wkrótce): Niektórzy ludzie utrzymują błędne załozenie, że kraj może być reprezentowany na arenie międzynarodowej przez kogoś innego niż rząd. Kraje reprezentują rządy. Tylko. Społeczeństwo obywatelskie nie może reprezentować kraju. To absurd.
Dlaczego to ważne dla Polski?
W intresie każdego demokratycznego kraju jest, by jak najwięcej państw kierowało się zasadami demokraji. W przypadku Gruzji jest to o tyle istotne, że choć może wam się już znudziło mówienie o Rosji, to jej wpływy w Gruzji zdecydowanie rosną. Podobnie jak Turcji czy Chin (do tego też jeszcze wrócimy). Silna Rosja Putina to zagrożenie dla Polski.
Przypominam, że newsletter na temat Kaukazu Płd. dostępny jest także po angielsku. Piszę go inaczej niż ten po polsku. Jeśli znają Państwo kogoś, kogo by zainteresował. To proszę podać dalej:
Dokładam wszelkich starań, by podawać tylko sprawdzone informacje. Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych wydań, zapisz się lub poleć newsletter znajomym:
Będzie mi też niezmiernie miło, jeśli dorzucisz się do porannej kawy klikając tutaj.